Prodigy. Opętany (2019)

Tytuł Oryginalny The Prodigy
Reżyser Nicholas McCarthy
Scenariusz Jeff Buhler
Gatunek Horror
Rok premiery 2019
Fabuła pokrótce
Na świat przychodzi chłopiec, Miles. Jego rodzice prawdopodobnie długo starali się o dziecko, pragnęli mieć potomstwo. Chłopak rozwija się szybciej od innych dzieci, przykuwa to uwagę jego matki, która wydaje się tym zaniepokojona, odpowiednie badania wskazują że jej syn ma wyjątkowe zdolności. Rodzicielka kieruje go do odpowiednich specjalistów i szkół tak by mógł to jak najlepiej wykorzystać. Jednak niestety Miles okazuje również inne cechy, nie umie nawiązać przyjaźni czy nie radzi sobie z gniewem. Jego rodzice podejrzewają że jest chory lub upośledzony, wysyłają go do lekarzy i na kolejne badania. Prawda okazuje się jednak inna, cała rodzina jest w niebezpieczeństwie.
Recenzja
Zwiastun był całkiem niezły, nic nadzwyczajnego ale postanowiłam dać szanse tej produkcji. Szłam na seans z nastawieniem raczej negatywnym, nie spodziewałam się że coś mnie zaskoczy. Po raz kolejny takie nastawienie okazało się zbawienne. Dzięki temu nie zawiodłam się a nawet film mi się spodobał. Nie ma w nim nic, co wykraczało by ponad zwiastun, żadnych dodatkowych straszaków, tajemnic, wątków.
Zakończenie nie powala na kolana, można je przewidzieć od samego początku a nawet po samym zwiastunie. Mnie ono na pewno nie zaskoczyło ale przynajmniej nie zawiodło, historia jest wyraźnie zakończona i nie spodziewam się sequelu.
W zwiastunie użyto kilku dobrych ujęć, miałam nadzieje na rozwinięcie je w filmie, co nie nastąpiło. Nie czułam się tym bardzo zawiedziona, trochę śmieszył mnie ten fakt, uważam że ich celem było tylko to że miały zostać użyte do zapowiedzi bo dobrze wyglądały.
Oczywiście film zawiera wiele scen nielogicznych czy kiczowatych. Zawsze mnie dziwi na przykład nie włączanie światła przez aktorów, gdy usłyszą jakiś dźwięk. Nie wiem jak wy ale dla mnie jest to pierwsza czynność jaką robię w takim momencie. Po cholerę próbować coś zobaczyć po ciemku jak ma się światło w domu albo chociaż latarki.
Moim zdaniem twórcy mogli by bardziej skupić się na psychologicznym aspekcie filmu zamiast dodawać słabej jakości straszaki. Kiedyś (dobre kilka lat temu), oglądałam jakiś reportaż, w którym ktoś w rodzaju psychiatry albo psychoterapeuty wypowiadał się na podobny temat do przypadek Milsa. Opowiadał on o swoich przygodach z 'opętanymi' ludźmi i o tym w jakim sposób pomagał im. Możliwe że gdyby twórcy wiedzieli o takich przypadkach, film byłby bliższy rzeczywistości niż to co powstało ale to oczywiście tylko moje gdybanie.
Podsumowując, "Prodigy. Opętany" to całkiem niezły pomysł na wieczorną rozrywkę, nie powali na kolana i bardziej doświadczony widz nie znajdzie nic fascynującego ale również się nie zanudzi. Osobiście mi film się nie dłużył. Warto skoczyć do kina, póki jeszcze jest.
Moja ocena w skali do 10 8

Komentarze

Popularne posty